Bartłomiej Chlaściak w ciągu zaledwie siedmiu dni pokonał blisko 1200 kilometrów, zmagając się z błotem, deszczem i własnymi słabościami. - To była przygoda życia - mówi z uśmiechem, choć w głosie czuć zmęczenie. - Warto było każdej kropli potu - dodaje.
Sentymentalny start i spontaniczna decyzja
Pomysł na przejechanie Wisły nie narodził się podczas wielomiesięcznych przygotowań czy treningów. Przyszedł nagle, trochę z przypadku.
- Wychowałem się nad Wisłą. Zawsze miałem do niej jakiś sentyment - tłumaczy Bartłomiej. - Kiedyś, siedząc z kolegami w schronisku przy piwie, spotkaliśmy rowerzystów, którzy o tym wspomnieli. I tak się zaczęło. Zgłosiliśmy się, dostaliśmy pakiety startowe i ruszyliśmy - dodaje.
To pokazuje, że nie potrzeba wielkich planów, by podjąć się wielkich wyzwań. - Nie miałem jakiegoś profesjonalnego przygotowania. Od stycznia przejechałem może 800 km. Ale jestem aktywny fizycznie, więc wiedziałem, że dam radę - dodaje.
Cały artykuł dostępny jest we Wspólnocie Powiatu Ryckiego. Zapraszamy do lektury od 22 lipca!
Najwięcej sportu i nie tylko!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.