Akt oskarżenia: Urodziła, zapakowała w torbę i zostawiła w starej chlewni w Ułężu. "Czekała aż chłopiec umrze"

Opublikowano:
Autor:

Akt oskarżenia: Urodziła, zapakowała w torbę i zostawiła w starej chlewni w Ułężu. "Czekała aż chłopiec umrze" - Zdjęcie główne
Autor: Policja/Archiwum | Opis: Jak ustalili śledczy, rodzina Aleksandry K. podejrzewała, że 31-latka spodziewa się dziecka - kobieta jednak wielokrotnie zaprzeczała. W końcu doszło do tragedii

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Z POWIATU RYCKIEGONoworodek żył po urodzeniu i oddychał - stanowczo stwierdzili biegli. Mowa o dziecku 31-letniej Aleksandry K. z Ułęża, którą prokuratura oskarżyła o zabójstwo swojego nowo narodzonego synka. Kobietę czeka teraz proces, ale niewykluczone, że sąd zdecyduje się na nadzwyczajne złagodzenie kary.
reklama

"W ogóle nie chciała rozmawiać na ten temat"

Jak ustalili śledczy, rodzina Aleksandry K. podejrzewała, że 31-latka spodziewa się dziecka - kobieta jednak wielokrotnie zaprzeczała, odmawiała pomocy w tym zakresie, nie chodziła do ginekologa i nie wykonywała badań. "W ogóle nie chciała rozmawiać na ten temat" - czytamy w akcie oskarżenia. Jednocześnie mieszkanka Ułęża miała unikać kontaktu z najbliższymi i prowadzić nieodpowiedzialny tryb życia, m.in. nie stroniąc od alkoholu.

Płócienna torba w starej chlewni

To, że kobieta była w ciąży bezsprzecznie ustalono 9 sierpnia br. Czujnością wykazali się ratownicy medyczni, wezwani do Aleksandry K., u której wystąpiły poważne komplikacje poporodowe. Początkowo kobieta przekonywała, że poroniła znacznie wcześniej, ale medycy nie dali się na to nabrać i dociekali, co się stało z nowo narodzonym dzieckiem. W końcu 31-latka powiedziała, jak było naprawdę.

reklama

W nocy z 8 na 9 sierpnia kobieta urodziła poza domem, a kiedy dziecko przestało płakać,  umieściła je w płóciennej torbie i zaniosła do budynku starej chlewni na terenie dawnej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Ułężu. Przedstawiciele służb znaleźli noworodka 9 sierpnia w późnych godzinach wieczornych. Dziecko było martwe.

Przeprowadzono sekcję zwłok. Biegli stwierdzili jednoznacznie: noworodek żył po urodzeniu i oddychał. Nie byli w stanie jednak ustalić przyczyny zgonu. 
 

Celowo nie udzieliła pomocy dziecku

Prokurator postawił Aleksandrze K. zarzut zabójstwa nowo narodzonego dziecka - po zakończonej akcji porodowej nie zapewniła mu odpowiedniej opieki medycznej i porzuciła je w warunkach uniemożliwiających mu samodzielne przeżycie.

31-latka przyznała się do popełnienia tego czynu. Ustalono, że Aleksandra K. celowo nie udzieliła pomocy dziecku - "z jej wyjaśnień bezsprzecznie wynika, że czekała aż chłopiec umrze" - czytamy w akcie oskarżenia. 

Ograniczona zdolność rozpoznania znaczenia czynu

Opinię w sprawie Aleksandry K. wydali biegli psychiatrzy i psycholog. Specjaliści zastrzegli, że oskarżona w czasie popełnienia przestępstwa miała w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem. Przy czym nie jest chora psychicznie. 

reklama

Dlatego przy oskarżaniu 31-latki prokurator wskazał na artykuł 31 Kodeksu karnego, dotyczący m.in. ograniczonej poczytalności. W takiej sytuacji przepisy stanowią, że sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił 17 grudnia do Sądu Okręgowego w Lublinie, przed którym będzie toczył się proces Aleksandry K. Kobieta przebywa w areszcie. Grozi jej nawet dożywocie. 

"Siadała na ławeczkach w centrum"

Zaraz po pojawieniu się informacji o tej tragedii dziennikarka "Wspólnoty" pojechała do Ułęża, aby poznać reakcje mieszkańców.

- Nikt nie wiedział, że ona urodziła. Gdyby nie dostała krwotoku, to dziecko zjadłyby psy. Ale w okolicach sklepu Dino zaczęła krwawić i się wydało - mówi nam jedna z mieszkanek Ułęża.

- Ksiądz wygłosił takie poruszające kazanie, a ja nie wiedziałam, co tam u nich się stało, czy ktoś się powiesił, czy co? Dopiero później wszyscy zaczęli mówić, co się stało. Nie spodziewałam się po niej, dziewczyna spokojna, nie wchodziła nikomu w drogę - opowiada nam inna napotkana mieszkanka. 

- Widziałam ją nieraz. To samotna osoba, siadała na ławeczkach w centrum, na przystanku, przy GOK, na Górze Pięciu Figur, na placu zabaw czy na targowisku. Zawsze sama. Trzymała w rękach jakąś puszkę. Gdy pierwsza ją przywitałam, odpowiadała od niechcenia. Unikała kontaktu - mówi nam Anna Jurkowska, sołtys Ułęża.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo