"W ogóle nie chciała rozmawiać na ten temat"
Jak ustalili śledczy, rodzina Aleksandry K. podejrzewała, że 31-latka spodziewa się dziecka - kobieta jednak wielokrotnie zaprzeczała, odmawiała pomocy w tym zakresie, nie chodziła do ginekologa i nie wykonywała badań. "W ogóle nie chciała rozmawiać na ten temat" - czytamy w akcie oskarżenia. Jednocześnie mieszkanka Ułęża miała unikać kontaktu z najbliższymi i prowadzić nieodpowiedzialny tryb życia, m.in. nie stroniąc od alkoholu.
Płócienna torba w starej chlewni
To, że kobieta była w ciąży bezsprzecznie ustalono 9 sierpnia br. Czujnością wykazali się ratownicy medyczni, wezwani do Aleksandry K., u której wystąpiły poważne komplikacje poporodowe. Początkowo kobieta przekonywała, że poroniła znacznie wcześniej, ale medycy nie dali się na to nabrać i dociekali, co się stało z nowo narodzonym dzieckiem. W końcu 31-latka powiedziała, jak było naprawdę.
W nocy z 8 na 9 sierpnia kobieta urodziła poza domem, a kiedy dziecko przestało płakać, umieściła je w płóciennej torbie i zaniosła do budynku starej chlewni na terenie dawnej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Ułężu. Przedstawiciele służb znaleźli noworodka 9 sierpnia w późnych godzinach wieczornych. Dziecko było martwe.
Przeprowadzono sekcję zwłok. Biegli stwierdzili jednoznacznie: noworodek żył po urodzeniu i oddychał. Nie byli w stanie jednak ustalić przyczyny zgonu.
Celowo nie udzieliła pomocy dziecku
Prokurator postawił Aleksandrze K. zarzut zabójstwa nowo narodzonego dziecka - po zakończonej akcji porodowej nie zapewniła mu odpowiedniej opieki medycznej i porzuciła je w warunkach uniemożliwiających mu samodzielne przeżycie.
31-latka przyznała się do popełnienia tego czynu. Ustalono, że Aleksandra K. celowo nie udzieliła pomocy dziecku - "z jej wyjaśnień bezsprzecznie wynika, że czekała aż chłopiec umrze" - czytamy w akcie oskarżenia.
Ograniczona zdolność rozpoznania znaczenia czynu
Opinię w sprawie Aleksandry K. wydali biegli psychiatrzy i psycholog. Specjaliści zastrzegli, że oskarżona w czasie popełnienia przestępstwa miała w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem. Przy czym nie jest chora psychicznie.
Dlatego przy oskarżaniu 31-latki prokurator wskazał na artykuł 31 Kodeksu karnego, dotyczący m.in. ograniczonej poczytalności. W takiej sytuacji przepisy stanowią, że sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił 17 grudnia do Sądu Okręgowego w Lublinie, przed którym będzie toczył się proces Aleksandry K. Kobieta przebywa w areszcie. Grozi jej nawet dożywocie.
"Siadała na ławeczkach w centrum"
Zaraz po pojawieniu się informacji o tej tragedii dziennikarka "Wspólnoty" pojechała do Ułęża, aby poznać reakcje mieszkańców.
- Nikt nie wiedział, że ona urodziła. Gdyby nie dostała krwotoku, to dziecko zjadłyby psy. Ale w okolicach sklepu Dino zaczęła krwawić i się wydało - mówi nam jedna z mieszkanek Ułęża.
- Ksiądz wygłosił takie poruszające kazanie, a ja nie wiedziałam, co tam u nich się stało, czy ktoś się powiesił, czy co? Dopiero później wszyscy zaczęli mówić, co się stało. Nie spodziewałam się po niej, dziewczyna spokojna, nie wchodziła nikomu w drogę - opowiada nam inna napotkana mieszkanka.
- Widziałam ją nieraz. To samotna osoba, siadała na ławeczkach w centrum, na przystanku, przy GOK, na Górze Pięciu Figur, na placu zabaw czy na targowisku. Zawsze sama. Trzymała w rękach jakąś puszkę. Gdy pierwsza ją przywitałam, odpowiadała od niechcenia. Unikała kontaktu - mówi nam Anna Jurkowska, sołtys Ułęża.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.