reklama

Jak doszło do największego rozłamu w dziejach polskiego Kościoła? (cz. I)

Opublikowano:
Autor:

Jak doszło do największego rozłamu w dziejach polskiego Kościoła? (cz. I) - Zdjęcie główne

Zbudowany w 1907 roku kościół mariawicki pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Grabowie Szlacheckim (gm. Nowodwór) oraz wierni. Dzisiaj można zobaczyć tam tylko relikty cmentarza, położone za murowanym kościołem katolickim. Wspólnota przestała definitywnie istnieć po II wojnie światowej

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z POWIATU RYCKIEGO10 marca 1906 roku w kościele parafialnym w sąsiadującej z Gozdem (gm. Kłoczew) Okrzei (obecnie pow. łukowski) doszło do sporej awantury. Wikariusz ks. Modrzejewski okazał nieposłuszeństwo biskupowi i dziekanowi, odmówił zakomunikowania wiernym treści przekazanego mu listu. W następnych dniach razem z nim znaczna część wiernych wystąpiło z Kościoła Katolickiego i utworzyło parafię mariawicką. Schizma stała się faktem. Kościół w Okrzei został przy oficjalnej strukturze, odłączeni świątynię zbudowali sobie w Gozdzie.
reklama

Objawienia, jakich miała doznać po 1893 roku franciszkańska zakonnica Maria Franciszka (używająca też imienia Feliksa) Kozłowska, dotyczyły konieczności szczególnej czci Najświętszego Sakramentu, kultu maryjnego, naśladowania sposobu życia Matki Boskiej (maria vitae - stąd popularne określenie "mariawici") oraz niezwłocznej zmiany sposobu życia zwłaszcza osób duchownych. Wizjonerka skupiła wokół siebie grono młodych, dobrze wykształconych, otwartych na zmiany księży, zwłaszcza z diecezji płockiej i lubelskiej. W 1906 roku doszło do zerwania więzi z oficjalnym Kościołem: w kilkudziesięciu parafiach uznających autorytet Kozłowskiej księża założyli niezależne wspólnoty, do których przystąpiła często znacząca liczba wiernych.

Spór starego z nowym

reklama

Tak też stało się w leżącej dziś w powiecie łukowskim Okrzei. Tamtejsza świątynia znana jest powszechnie jako miejsce chrztu Henryka Sienkiewicza. W dziedzinie duszpasterstwa starły się jednak tam dwa żywioły: autorytet mającego już swoje lata tradycjonalisty proboszcza, który z różnych powodów nie był w stanie odpowiedzieć na potrzeby i aspiracje wiernych, stanął naprzeciw energii i pasji młodego wikarego, gotowego nie tylko głosić płomienne kazania, godzinami spowiadać to jeszcze zakładać ochronkę, szkołę i bractwa trzeźwościowe. Na odsiecz weteranowi ruszył oczywiście - skądinąd bardzo wtedy zapracowany, bo muszący dbać wtedy też o zostającą bez pasterza diecezję siedlecką - biskup lubelski Franciszek Jaczewski oraz inni prałaci. 
 
Kościelna wojenka
 
Potem obydwie strony oczywiście odmiennie opisywały to, co wydarzyło się 10 marca 1906 roku  oraz w kolejnych dniach. Katolicy twierdzili, że ks. Modrzejewski utrudniał jak mógł odczytanie listu pasterskiego, a potem namawiał wiernych, żeby oddawali Mateczce Kozłowskiej cześć taką jak Matce Boskiej. Mariawici mówili, że proboszcz i aktyw parafialny nasłali na wikarego zbirów, więc musiał on na jakiś czas z ostrożności wyjechać z Okrzei. Kiedy po kilku tygodniach wrócił, do nowej wspólnoty włączyło się około 900 wiernych. Ksiądz zamieszkał w Gozdzie. Początkowo modły odprawiano w domu prywatnym, ale szybko przystąpiono do budowy świątyni. 
 
Szybki sukces mariawitów
 
Budowa i urządzenie kosztowały 4000 rubli. Jeżeli prawdą jest to, co napisano w 1909 roku w Kalendarzu Maryawickim, duchowny wykazał się wręcz niesamowitą energią i skutecznością: "W tym samym nadto roku pobudowano drugi jeszcze dość duży, drewniany kościół we wsi Grabów Szlachecki, poświęcony w dniu 24 września 1907 r. Cała budowa wraz z urządzeniem wewnętrznem wyniosła około 3000 rubli. Oprócz kościołów wspomnianych maryawici Okrzejscy mają domowe kapliczki w wioskach: Gęsiej Wólce, Feliksinie, Cisowniku, Budkach, Hucie, Woli Okrzejskiej i Życzynie".Ponadto w Gozdzie i Grabowie Szlacheckim zbudował ochronki (przedszkola) dla dzieci. Według danych mariawickich z terenu parafii Okrzeja dołączyło się do ruchu około 2000 wiernych, z innych parafii 3000. 
 
"Mankietnicy"
 
W okolicy do podobnych wydarzeń doszło m.in. w Żeliszewie (dziś powiat siedlecki) i Wiśniewie (pow. Mińsk Mazowiecki) oraz w Lublinie. Początkowo hierarchia katolicka niespecjalnie miała pomysł, jak próbować powstrzymać rosnącą popularność nowego wyznania. Nazywanie duchownych mariawickich heretykami, odszczepieńcami działało tylko na najtwardszych. Czasami pomagało straszenie piekłem - ale tylko nieznacznie. Okazywanie na każdym kroku własnej wyższości, pogardliwe, ukute od nietypowego kroju mariawickich sutann określenie "mankietnictwo", rozpuszczanie paskudnych plotek o założycielce ruchu - nie odnosiło skutków, bo konkurencja zajęta była zakładaniem spółdzielni, szkół, przedszkoli, a nawet straży pożarnych. No i miało w sobie to powiew świeżości, którego nie miał, dość skostniały, oficjalny Kościół. 
 
Kłopoty mariawitów
 
Słabość mariawitów widoczna była bardziej od wnętrza kongregacji. Przed wspólnotą było poważne wyzwanie, którego nie potrafiono bezboleśnie rozstrzygnąć w żadnej nowo powstałej grupie religijnej. Trzeba było bowiem ustalić, w co konkretnie się szczegółowo wierzy i jak ma wyglądać hierarchia. Nie znam wypadku, żeby, niezależnie od rozmiarów wspólnoty, nie doszło przy tym do rozłamu. Nie inaczej było z mariawitami. 
Po kilkunastu latach w Goździe były już dwie parafie mariawickie!
 

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo