Chociaż chłopak od lat bierze udział w pieszych rekolekcjach, ten rok okazał się dla niego wyjątkowy. Wzruszające wykonanie, nagrane przypadkiem na polu namiotowym, szybko rozprzestrzeniło się po mediach społecznościowych i zyskało ogromną sympatię internautów. Jak sam mówi - to było spontaniczne, ale zostanie z nim na długo.
Od zupki chińskiej do wirala
Wideo, które zrobiło furorę w sieci, powstało 13 sierpnia 2023 roku. Tego dnia osoba odpowiedzialna za prowadzenie strony parafii NMP Matki Kościoła w Łukowie opublikowała krótkie nagranie ze szlaku. Widać na nim Szymona, który podczas wieczornego odpoczynku bierze gitarę do ręki i wykonuje nastrojowy utwór "Jezioro".
- To było totalnie przypadkowe. Gotowałem właśnie zupkę chińską na kuchence turystycznej, kiedy brat łącznik poprosił mnie, żebym zagrał coś dla jednego z księży, który dopiero do nas dołączył. Wziąłem gitarę i zagrałem to, co akurat czułem. Nawet nie wiedziałem, że ktoś mnie nagrywa. Dopiero później dowiedziałem się, że filmik trafił do internetu - wspomina Szymon.
Jak sam przyznaje, nie spodziewał się takiej reakcji. - Mówisz, że pół miliona wyświetleń? Serio? Nie miałem pojęcia. To niesamowite, że coś tak prostego, szczerego, może poruszyć tylu ludzi. To bardzo miłe uczucie. Od tamtej pory ludzie zaczęli mnie kojarzyć, zagadywali, pytali o piosenkę. Było to bardzo budujące i motywujące - opowiada.
Muzyka - pasja, która narodziła się na nowo
Choć Szymon śpiewał od najmłodszych lat, z instrumentami nie zawsze było mu po drodze. - Zawsze marzyłem o grze na gitarze, ale przez długi czas nie miałem okazji, żeby się tego nauczyć. Dopiero w ósmej klasie, podczas pandemii i nauki zdalnej, kiedy miałem więcej wolnego czasu, sięgnąłem po starą gitarę, którą mama kiedyś pożyczyła od kolegi z pracy. Stała sobie w kącie i się kurzyła. Wtedy stwierdziłem, że spróbuję. Zacząłem od prostych akordów, potem przyszła większa fascynacja i chęć nauki innych instrumentów - dodaje.
Dziś Szymon rozwija się muzycznie - uczęszcza do szkoły muzycznej w Garwolinie, gdzie szkoli głos i zdobywa warsztat wokalny. - Skupiam się teraz głównie na śpiewie, ale nie porzucam gry na instrumentach. Chciałbym w przyszłości związać się z muzyką zawodowo. Marzy mi się, żeby kiedyś z tego żyć - przyznaje.
Pielgrzym z doświadczeniem (i w klapkach)
Na szlak wyruszał już kilkanaście razy. Pierwszą pielgrzymkę odbył jako niemowlę, w wózku prowadzonym przez mamę. - Nie pamiętam tej pierwszej drogi. Trochę szedłem, trochę jechałem. Nie wyobrażam sobie, jak mama musiała dawać radę z takim wózkiem przez kilkadziesiąt kilometrów dziennie - mówi z uśmiechem.
Od kilku lat pielgrzymuje już samodzielnie, często w towarzystwie młodszego brata Adama. Mama zostaje w domu z bliźniakami, ale duchowo wspiera swoich chłopaków. - W weekendy odwiedza nas z tatą i maluchami na trasie. To dla mnie bardzo ważne - zaznacza.
Co roku Szymon idzie z konkretną intencją. - Tym razem niosę modlitwę o zdrowie dla rodziny i bliskich. Proszę też Boga, żeby pomógł mi podejmować mądre decyzje w dorosłym życiu. To dla mnie bardzo osobisty czas - przyznaje.
Choć pielgrzymowanie wymaga fizycznej wytrzymałości, Szymon ma swój unikalny sposób na pokonywanie trasy, od kilku lat chodzi... w klapkach. - To nie żart! W klapkach marki Kappa. Zainspirowałem się księdzem z jednej z grup. Wtedy pomyślałem: skoro on może, to może i ja spróbuję. Teraz nie wyobrażam sobie iść w innych butach - śmieje się. - Czasem pojawi się ból kolana czy odcisk, ale nigdy nie zniechęca mnie to do drogi.
Wiara i przygoda
Dla Szymona pielgrzymka to coś więcej niż tylko droga. - To czas refleksji, ale też radości. Po modlitwie jest miejsce na śpiewy, tańce, wspólne rozmowy. Wieczorem, na polu namiotowym, spotykamy się całą grupą. Śpiewamy, żartujemy, czasem ktoś weźmie gitarę, ktoś inny zacznie tańczyć. Największym hitem jest oczywiście "Belgijka" - mówi z uśmiechem.
Z pielgrzymowania płyną też niezapomniane historie. - Raz podczas nocnej wędrówki przez namiot zaczepiłem się o śledzia. Było ciemno, a ja po cichu próbowałem pójść do toalety. Niestety, przewróciłem się i obudziłem psa, który zaczął szczekać na całe pole. Szybko wróciłem do namiotu. Wszyscy mieli ubaw - śmieje się.
Innym razem grupa rozbiła namioty obok budynku, w którym odbywało się wesele. - Pomyśleliśmy, że może się tam zakradniemy i choć przez chwilę poobserwujemy imprezę z tarasu. Były tam worki z nawozem, po których dało się wejść. Ale nikt nie miał odwagi - wspomina.
Misja: zachęcić innych
Szymon nie tylko sam pielgrzymuje, ale też zachęca do tego innych. - Myślę, że pomogłem wielu znajomym w podjęciu decyzji o pójściu na pielgrzymkę. Jedną z takich osób jest moja dziewczyna, Nikola. Już wcześniej szła raz, ale w tym roku znów idziemy razem. To dla nas piękny wspólny czas - mówi z dumą.
Podkreśla, że każdy może znaleźć na pielgrzymce coś dla siebie. - Można zaangażować się w różne służby - muzyczną, porządkową, medyczną. Szczególnie ta pierwsza pomaga przetrwać trudy drogi. Dzięki śpiewom idzie się po prostu lżej, a czas płynie szybciej. No i poznaje się niesamowitych ludzi - zaznacza.
Życie z pasją
Obecnie Szymon ma za sobą zdanie matury i zakończenie technikum o profilu geodezyjnym w Żelechowie. Przed nim nowe decyzje i wyzwania. - Przyszłość dopiero się kreśli. Na pewno chcę, żeby była związana z muzyką. Chcę się rozwijać, doskonalić swoje umiejętności. Pielgrzymki są dla mnie miejscem, gdzie ta pasja się realizuje - mówi.
Dla Szymona są też czymś jeszcze, świadectwem wiary. - W dzisiejszych czasach młodym ludziom nie zawsze łatwo mówić o Bogu. Ale na pielgrzymce to naturalne. Jesteśmy wspólnotą. Czujemy, że idziemy razem, w tej samej intencji, choć każdy niesie w sercu coś innego. To piękne - dodaje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.