reklama

W Dęblinie było dziewięć synagog

Opublikowano:
Autor:

W Dęblinie było dziewięć synagog - Zdjęcie główne

Zdjęcie z kolekcji 16 obiektów związanych z obecnością i martyrologią Żydów w Dęblinie. Obecnie budynek jest znacząco przebudowany (dobudowano wyższą kondygnację). Stan ok. roku 1990

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z DĘBLINAPrzed wojną stanowili połowę mieszkańców miasta. Synagoga stała w samym jego centrum. Dzisiaj nic nie wskazuje na jej dawną funkcję religijną. Nie ma też śladu po cmentarzu.
reklama

W 1854 r. na gruntach folwarku Dęblin założono miejscowość nazwaną od imienia żony Paskiewicza - Irena. Od początku większość jej mieszkańców stanowili Żydzi, którzy przenosząc się m.in. z nieodległych Bobrownik, słusznie dostrzegli możliwość powiązania swojej działalności handlowej i rzemieślniczej z usługami na rzecz garnizonu. W latach 70. zbudowali dość okazałą synagogę, która mieściła się na ulicy Okólnej 33. Nie wiemy zbyt wiele o jej wystroju, znane nam opowieści koncentrują się bardziej na osobach niż wyposażeniu, więc możemy domniemywać, że nie było jakoś specjalnie imponujące.

W czasie II wojny światowej budynek został najpierw uszkodzony w bombardowaniu w 1939 r., a potem zdewastowany przez Niemców. Po wojnie ulokowano w nim łaźnię miejską, po przebudowie – zakład naprawy telewizorów, a jeszcze później sklep oraz biuro rachunkowe. Jej obecny stan tak dalece odbiega od naturalnego, że nie jest wpisany do rejestru zabytków, wydaje się, że poza obrysem niewiele możemy wydedukować. Przy niej mieściła się też łaźnia rytualna. 

reklama

 Każdy mógł na swoją modłę

Oprócz głównej należącej do "tradycjonalistów" synagogi w mieście działało jeszcze co najmniej siedem innych domów modlitwy mieszczących się w mieszkaniach prywatnych. Różniły się między sobą albo przynależnością do rozmaitych dynastii chasydzkich - bo poza zwolennikami cadyków z rodu Taubów swoich "wiernych" mieli też inni przywódcy, albo gromadzili się tam ludzie określonych zawodów. Najpopularniejsza była grupa cadyka z Góry Kalwarii, co wynikało m.in. z faktu, że jego zwolennicy zwykli pocieszać się po zakończeniu szabatu opróżnianą wspólnie beczką piwa.

Mniejsze domy modlitwy i nauki otwierane były tylko w święta, ale nie było wtedy problemu z zebraniem "minianu", czyli kworum dziesięciu dorosłych mężczyzn niezbędnych do odprawienia modłów. Swoją własną małą synagogę miał też w swoim obejściu cadyk Taub i to w niej wygłaszał kazania i wyśpiewywał swoje znane w całym świecie żydowskim melodie. Cmentarz mieścił się w Bobrownikach i został zdewastowany przez hitlerowców - macewami wyłożono drogę do Dęblina.

reklama

Synagoga była centrum życia religijnego, ale też społecznego i towarzyskiego.

Czytamy w relacji Andzji Shmeltzstein-Tishmana zapisanej w wydanej w Tel-Avivie w 1969 r. Sefer Deblin-Modzjitz:

Większość Żydów z Dęblina spędzała szabat i długie zimowe wieczory w synagodze. Mężczyźni uczący się w jesziwie siedzieli tu cały dzień. Przechodząc obok, można było usłyszeć piękne melodie dochodzące przez okno. Koło pieca siedzieli biedacy. Z przytulonymi doń rękami i plecami słuchali świętych słów wypowiadanych przez studiujących młodzieńców. Sami nie mogli się uczyć, ponieważ już jako dzieci musieli pracować, aby pomóc rodzicom zarabiać na życie. Podczas przerw w nauce powstawało zamieszanie. Podekscytowani ludzie wymieniali plotki o tych, którzy powrócili do domów.

reklama

Pewnego razu bogacz z naszego miasta przyszedł do rabina i poprosił go, żeby spośród studentów jesziwy wybrał narzeczonego dla jego córki. Rabin wskazał najstarszego studenta jesziwy, który nie miał jeszcze 18 lat i powiedział: „To ten”. I tak to się stało.

Biedacy przychodzili do miasta, żebrząc o jałmużnę. Raz w roku wracali do domu, do swoich rodzin i dawali im trochę pieniędzy, które nazbierali po drodze. Potem zabierali swój tobołek i ruszali w rasę. Jeżeli nie opuścili miasta przed szabatem, zostawali i czekali przy drzwiach synagogi, aż jakiś gospodarz odprowadzi ich do domu na posiłek w piątkowy wieczór. Jeśli nie, spali w synagodze. Często dochodziło między nimi do sporów o to, kto będzie spał bliżej pieca, ponieważ tam było cieplej. Podkładali sobie pod głowę tobołek ze szmatami, wyciągali się na twardej ławie i szli spać, chrapiąc.

reklama

Mój ojciec modlił się w małej synagodze syjonistów. Tam włóczędzy się nie pojawiali. Kiedy przechodził obok głównej synagogi i zobaczył tych z nich, których nikt nie zabrał ze sobą do domu na szabat, zapraszał ich do nas lub prowadził do kogoś, aby mogli zjeść w szabat.
Ci biedni ludzie wiedzieli, że w Dęblinie nikt nie może głodować w szabat. I przychodzili do nas z innych miast. Często byli przyjmowani przez te same rodziny. Opowiadali o nowinach z okolicy i o tym, co działo się w wielkim świecie.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Wspólnota powiatu Ryckiego to najciekawszy, zawsze aktualny i bezstronny lokalny serwis infomacyjny. Zaglądaj do nas regularnie a nie przegapisz żadnego ważnego tematu, lub wydarzenia z powiatu Ryckiego. Pamiętaj: ryki.24wspolnota.pl Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama