Związek Adama Feliksa hrabiego Ronikiera z Rykami był dość krótkotrwały, ale wyraźny. W 1906 roku na licytacji zadłużenia po rodzinie Jezierskich nabył dobra ziemskie Ryki, które po kilku latach trafiły w ręce Marchwickich.
Nie wiemy, jak często bywał w pałacu, czy czuł do miasteczka jakiś specjalny sentyment, czy wiązał z nim większe plany. Był wtedy młodym absolwentem politechniki w Rydze, która była - przy dużym znaczeniu działającej tam studenckiej korporacji Arkonia - istotnym ośrodkiem kształcenia polskiej inteligencji, zwłaszcza z terenu dawnego Wielkiego Księstwa. Był już dobrze wykształconym architektem, a także nieźle zapowiadającym się malarzem. Rodzina jego trafiła do Polski z Niemiec już w XIV wieku z terenów dzisiejszego Połabia, tytuł hrabiowski otrzymała od Rosjan. Społecznie i materialnie śmiało można umieścić ją w grupie dobrze prosperującego ziemiaństwa.
Niespełniony polityk, skuteczny społecznik
Politycznie zaangażowany (jak niemal wszyscy członkowie Arkonii i jego grupy społecznej) Ronikier był po stronie narodowej demokracji i konserwatyzmu. Wyróżniał się na tym tle swoją orientacją proniemiecką, czym zdecydowanie różnił się np. od prorosyjskiego Romana Dmowskiego. W 1916 został członkiem Zarządu Towarzystwa Polskiej Macierzy Szkolnej, był też pracownikiem Komisji do Spraw Jeńców Tymczasowej Rady Stanu i prezesem, działającej pod niemieckimi auspicjami, Rady Głównej Opiekuńczej (do 1918).
W 1918 pełnił funkcję przedstawiciela Rady Regencyjnej w Berlinie. Wydaje się, że w tym czasie ukształtował swoje wyobrażenia i przekonania dotyczące możliwości (a może i konieczności) niemiecko-polskiej współpracy strategicznej w polityce międzynarodowej. Do późnej jesienie 1918 roku prowadził z tym przekonaniem różnorakie negocjacje, widząc w Niemcach głównego partnera przy odbudowie Państwa Polskiego. Po 11 listopada postawiło go to w pozycji bankruta politycznego. W 1920 roku zgłosił się jako ochotnik na wojnę polsko-bolszewicką, ale już na etapie ładowania dział na wagony uległ wypadkowi złamania żeber. Podjął kilka prób podjęcia aktywności publicznej, ale kończyło się to kolejnymi klapami. Utknął w nabytych w 1905 roku Ząbkach.
Architekt - marzyciel
Osiadł wraz z małżonką, Jadwigą z Plater-Zyberków (1882-1954) z Liksny, córką Jana Kazimierza i Weroniki z Hutten-Czapskich. Realizowali tam, podpatrzoną w Wielkiej Brytanii koncepcję miasta - ogrodu. Ogłoszony konkurs wygrał architekt Tadeusz Tołwiński. Mieszkańcy mieli docelowo zamieszkać w pięknych willach, położonych wśród zieleni. Do konceptu i planu wykonania udało się przekonać m.in. generała Sosnkowskiego, Magdalenę Samozwaniec, Arnolda Szyfmana i kilka innych zamożnych rodzin. Po wybuchu wojny realizacja została przerwana, po jej zakończeniu powstało tylko kilka willi. Tą należącą do Ronikierów rozebrano w tym roku.
Cała reszta biografii jest zaś po prostu mieszanką zagadek, pomysłów, wyzwań interpretacyjnych i zwrotów akcji. No i przede wszystkim fascynującą opowieścią.
Czy i jak rozmawiać z Niemcami
Po przegranej kampanii wrześniowej 1939 roku Ronikier skoncentrował się na zbudowaniu organizacji pomocowej, która złagodziłaby dla mieszkańców skutki wojny i okupacji. Wymagało to negocjacji z hitlerowcami (którzy przy tej okazji próbowali wyrzeźbić sobie partnera dla ewentualnej kolaboracji), swoje trzy grosze próbowało też wtrącić amerykańskie przedstawicielstwo Czerwonego Krzyża. Efektem było powołanie Rady Głównej Opiekuńczej, która odwoływała się do tradycji tej działającej w czasie I wojny światowej. Całą rzecz pobłogosławili swoim autorytetem biskupi warszawski Gall i krakowski książę Sapieha. RGO była ogromną strukturą, miała około 10 tysięcy ludzi na etatach w każdym zakątku kraju, do tego liczne grono współpracowników i wolontariuszy.
Mimo takiego wsparcia była to droga piekielnie ryzykowna. Biskupom nie groziła kula wystrzelona przez radykałów z podziemia, społecznikowi z przypiętą mocno łatką germanofila - tak.
Świadectwo moralności
W lutym 1940 roku, kiedy stanął na czele RGO, organizacji działającej jawnie, za niemiecką zgodą, jedynej legalnej w Generalnej Guberni, niektórzy działacze podziemia zarzucili mu zbyt bliskie kontakty z okupantami. Sprawa została zbadana przez odpowiednie komórki rządu na uchodźstwie i uznano, że oskarżenia te są zupełnie niesłuszne, a hrabia działa odważnie i z patriotycznych pobudek.
- Krakowski ośrodek RGO na czele z hrabią Adamem Ronikierem był najbardziej narażony na niebezpieczeństwo politycznej współpracy z Niemcami, którzy próbowali od czasu do czasu użyć go dla swoich celów, w szczególności dla zabezpieczenia sobie posłuchu wśród polskiej ludności i spokoju w kraju. Ronikier, pozostający w kontakcie z władzami podziemnymi i ostrzegany przez nie, trzymał na uwięzi swój nieprzeciętny temperament polityczny, no i ambicje odegrania większej roli niż prezesa RGO, i nie poszedł na ścisłą drogę współpracy politycznej. Od niego pochodzi powiedzenie: `Wolę dostać kulą w łeb od Niemców`" - podaje będący głosem Podziemia Biuletyn Informacyjny w 1941 roku.
Rozmowy, które wymagały odwagi
Podejmował wiele osobistych interwencji w indywidualnych sprawach, mimo że formalnie rzecz biorąc, było to przekroczenie posiadanych kompetencji. Wiele z nich okazywało się skutecznych i ludzie wychodzili z więzień, a nawet obozów. Protestował przeciwko budowie gett, przemocy, torturom i okrucieństwu wobec Żydów. Nie były to tylko deklaracje werbalne: w pewnym momencie w jego mieszkaniu ukrywał się Michał Wejchert, szef Żydowskiej Samopomocy Społecznej.
Jego metodą pracy były nieustanne negocjacje. Rozmawiał z każdym. Z niemieckimi szeregowymi urzędnikami i hitlerowskimi notablami, którzy za kilkanaście miesięcy zawiśli na stryczkach. Z przedstawicielami różnych grup polskiego społeczeństwa, poczynając od oferujących gościnę dla Dzieci Zamojszczyzny warszawiaków po arystokrację i ziemiaństwo. A także z będącym duchowym liderem Ukraińców arcybiskupem Szeptyckim. A najtrudniej chyba było ustalić cokolwiek z własnym rządem na emigracji, który chyba nie do końca rozumiał, jaka jest rola i sytuacja RGO.
W niemieckim areszcie
Jako swój znak sprzeciwu wobec egzekucji, uwięzień i innych prześladowań odmówił udziału w uroczystych dożynkach na Wawelu w październiku 1943 r. Niemcy odwołali go z funkcji szefa RGO. Kilka tygodni później Gestapo aresztowało go na dwa miesiące.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.